poniedziałek, 22 grudnia 2014

ANNIE WOOD I KOLACJA

     Malfoy dał mi wolne, więc postanowiłam trochę odpocząć. Pusta rezydencja, kieliszek wina i spokojna muzyczka. Tego mi było trzeba. Dawno już nie miałam chwili dla siebie. Nawet tak krótkiej jak ta. Głupia zaczęłam znów myśleć. NIE MYŚL, HERMIONA, NIE MYŚL! - to nic nie dało. Co się stanie z dziećmi? Przecież Oliver ma dwa mecze we Francji, moi rodzice... no cóż. Oni nie odzyskali pamięci, pomimo moich wszelkich starań. Razem z Harrym, Cho i Ginny po wojnie wyruszyliśmy do Australii. Wysłałam ich do Sydney, więc tam się ich spodziewałam. Miałam rację.
Cho szukała zaklęcia przywracającego pamięć, ja i Harry szukaliśmy rodziców na lądzie, a Ginny obdzwaniała ze sto szpitali, hotelów i motelików dziennie. Pewnego dnia kiedy Cho była na przechadzce po parku ( kazaliśmy jej siedzieć w kiblu i szukać rozwiązania, no sorry ) zobaczyła moich rodziców, których jej wcześniej opisałam. Kiedy tylko dostałam od niej telefon o mało nie zabiłam Harry'ego, bo z takim impetem ruszyłam we wskazanym kierunku. Jednak zaklęcie było zbyt silne. Rodzice zostali w Sydney, Harry i Cho zaczęli planować ślub, Ginny zajmowała się schorowaną matką, a Oliver mnie pocieszał. To dlatego się tak marnuje... w dziękczynieniu, że był ze mną w tych trudnych chwilach. Wracając do mojego problemu z dzieciakami; Potterowie nie mogli się nimi zająć, bo pracują, Ginny i Blaise... cóż. Blaise nie cierpi Nathalii, a Ginny ma  jakiś staż. Jedynym moim ratunkiem jest Ron. Wstałam, wyjęłam z torebki telefon i zadzwoniłam.
- Ronald Weasley, słucham? - odezwał się piskliwy, kobiecy głos.
- Ron, wiem, że nie masz sekretarki. - zaśmiałam się.
- O, Hermiona.. cześć!
- Ron, miałabym do ciebie prośbę. - zaczęłam.
- Proś o co tylko zechcesz, Hermiono. - powiedział z lekką wyniosłością.
- Zaopiekowałbyś się przez pięć dni Nathalią i Leonem? - zapytałam szybko.
- Przecież ci powiedziałem - zaśmiał się - proś o co tylko zechcesz, Hermiono, ale nie o niańczenie dzieciaków Wood'a.
- Czemu?
- Bo Leon jest popierdolony, a Nathalia zżarła mi całe ciasto!
Zaśmiałam się. Pieprzony łasuch!
- Dobra, pa... łasuchu. - zanim zdążył odpowiedzieć rozłączyłam się.
Czyli klapa. Pozostaje mi tylko Annie. Oczywiście miałam numer do matki Olivera, ale nie przepadałyśmy nigdy za sobą. Zrezygnowana zadzwoniłam.
- Słucham? - skrzekliwy głos mało nie rozerwał mi bębenka.
- Annie? Hermiona z tej strony. Mam jutro wyjazd służbowy, a Olivera nie ma. - powiedziałam zanim Annie się rozgadała - Możesz zająć się Leonem i Nathalią?
- No mogę... - westchnęła. - Przyjadę po nie jeszcze dziś. O której wracają?
- A która jest?
- Dwadzieścia po czternastej.
- Za dziesięć minut Cho je przyprowadzi. Czekam. Pa.
Ale się wrobiłam! Za dziesięć minut będzie tutaj matka Olivera... przebrać się, przebrać się!!!
Pobiegłam do sypialni taranując po drodze dzban z wodą. Posprząta się później...
Zaczęłam przebierać w szafie. Dobra, mam! Super dziwny strój idealnie dla mamy Olivera.
Usłyszałam trzask teleportacji. Wzdrygnęłam się i wyszłam czym prędzej do salonu.
- Hermiono, co ci się stało? - zapytała Cho, gdy tylko mnie zobaczyła.
- Matka Olivera. - odpowiedziałam krótko - Cześć Olivia, co u ciebie?
- A wszystko w porząsiu, ciociu. - odpowiedziała śliczna brunetka uśmiechając się - Ładny strój. - dodała z nutką kłamstwa w głosie.
- Przestań, wiem... ohydny, ale muszę go nosić podczas wizyty babci Leona i Nathalii. - powiedziałam z westchnieniem. - Dziękuję, Cho. Ale przez kilka dni dzieciaki będą u Annie, więc nie musisz ich odbierać. Jak wrócę, to cię poinformuję. Odpoczniesz chwilę.
- Czy ciebie Bóg opuścił, Hermi? - zapytała z uśmiechem na twarzy. - Uwielbiam te maluchy! Szkoda, że nie będę mogła ich odbierać. - pogłaskała Leona po główce.
- Leonie i Nathalio - rozległ się skrzekliwy, chłodny głos Annie Wood. - Spakujcie się.
Dzieciaki jak na komendę zwiały na górę. Nie sorry musiałam wam to zrobić, Woodziątka!
Naprawdę, Leonie, przepraszam... Nathalio, wypchaj się tą twoją Bobovitą, którą tak jesz u babuni.
- Dzień dobry, Hermiono. - zwróciła się do mnie; miała trójkątną twarz z wieloma pieprzykami i pryszczami, żółtawe oczy, garbaty nochal i wąskie usta. Ciemnozłote włosy miała spięte w ciasny koczek, a na sobie miała jakąś bluzę, legginsy i buty na małym obcasie. Ja pierdzielę. - Ładny strój... mojej babci? - zaśmiała się.
- To ja już pójdę, do zobaczenia Hermi. - przypomniała o sobie Cho i teleportowała się razem z Olivią do restauracji.
-  Nie, ale pamiętam jak mnie ostatnio znoiłaś, Annie, za mój strój. Teraz ubieram się tak. - powiedziałam złośliwie. - Leonku! Nathalio! - krzyknęłam - Babcia czekaa!!
Leon niechętnie wyszedł ze swojego pokoju. Widziałam to po jego minie i bardzo mnie to zabolało; wiedziałam jak młody nie cierpi matki ojca. Widziałam w jego oczach smutek. Nic nie mogłam zrobić. Bo co? Nie wezmę go do Paryża bo się szefuńcio obrazi. A Olivera nie ma. Było mi przykro patrzeć jak razem z uśmiechniętą Nathalią i Annie teleportują się do starej rezydencji Woodów.
Było mi przykro, ale postanowiłam się tym nie zamęczać. Spakowałam się, przygotowałam pyszną kolację i zaprosiłam Potterów, Ronalda i przyszłych Zabinich. Dobrze mi zrobi ich towarzystwo.
Przebrałam się szybko. Dawno nie miałam okazji aby porozmawiać z Harrym albo Cho. Olivia pewnie namówi rodziców, żeby wzięli do mnie jej pieska rasy Shih Tzu, Elizabeth. Jak Cho się nie zgodzi to Liv zawsze idzie w stronę Harry'ego z miną smutnej Elizabeth. Ten zawsze ulega, typowy ojciec! Phi!
Rozległo się pukanie do drzwi. Szybko położyłam ostatni talerzyk i podbiegłam do drzwi.
- Cześć Hermiono! - powitał mnie chórek w postaci Harry'ego, Rona, Ginny, Blaise'a i Cho.
Uśmiechnęłam się i przepuściłam ich w drzwiach.
- Liv, masz Elizabeth? - zapytałam córeczkę Harry'ego, która chowała się za drzewkiem posadzonym przy drzwiach do domu. - Skarbie, wychodź! - powiedziałam tupiąc. - Jest zimnawo... proszę?
Zza krzaków nie wyszła tylko Olivia. Towarzyszyła jej Elizabeth i ojczulek chrzestny roześmiany, z wielkim bananem na twarzy.
- Malfoy? - zapytałam otwierając usta.
- Zamknij buzię, ciociu, bo ci mucha wleci! - pouczyła mnie Olivia i wyminęła w drzwiach.
- Byłem u kuzyna, więc mnie przy okazji zaprosił. - poinformował Dracon łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do środka.
Każdy zajął już miejsce; Harry, Cho i Ginny siedzieli po jednej stronie stołu, na przeciwko nich Ron, Blaise i Olivia wraz z Elizabeth. Mi i Malfoyowi przypadły miejsca na przeciw siebie.
- Przepraszam za kłopot z Draco. - powiedział lekko zmieszany Harry. - Był u nas i...
- Och, nie tłumacz się! - przerwałam mu. - Gość w dom, Bóg w dom. Powinnam jeszcze napisać do Annie, żeby przysłała mi tutaj Leona i Nathalię. Przecież Olivia nie będzie się bawić sama, prawda? - zwróciłam się do dziewczynki.
- Oczywiście, ciocia! Niech Leon też będzie. - zarumieniła się lekko.
- Uuuu.... widzę, że ktoś tu się zakochał. - zaśmiał się Ronald.
- Przestań, Ron! - zganiła go Ginny. - Chcesz żeby nam tutaj Harry padł na zawał?
- One tak szybko dorastają... - szepnął Harry załamującym się głosem. Cho poklepała go po ramieniu, a ja skończyłam pisać list do matki Olivera :



Droga Annie! 

     Zrobiłam dziś kolację i zaprosiłam przyjaciół. Mogłabyś za pomocą sieci Fiuu przysłać na kilka godzin Leona i Nathalię? Powiedz im proszę, że jest Olivia Potter wraz z Elizabeth. Oni będą wiedzieli o co chodzi. Odeślę Ci ich, Annie.                                    
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam Cię
za kłopot,
                                                      Hermiona Jean Granger 





Pobiegłam na górę do pokoju Olivera i przywiązałam liścik do nóżki Stewardessy, sowy mojego narzeczonego. Bardzo ładne imię, Stewardessa.... hmmmm, skąd on je wytrzasnął?
Olałam te głupie pytania i zeszłam na dół. Przecież mam gości!
Nagle z kominka buchnął zielony płomień i wyszli Leon wraz  Nathalią trzymająca go za kołnierz.
- Nath, co się dzieje? - zapytałam podchodząc do rodzeństwa i szarpiąc dziewczynkę aby puściła kołnierz brata. - Puść go, cholero!
- Ale to on zaczął, Hermiono. - warknęła tupiąc nogą.
- Co znowu zrobiłeś? - zapytałam wskazując głową na kąt w którym bawiła się Olivia.
- Tylko powiedziałem, że ma coś nie po kolei. Mogę iść do Liv?
- Tak.
- OLIVIA! - pomachał do dziewczynki, która zerwała się na równe nogi.
- Cześć, Leonie! - uśmiechnęła się. - Choć, zapraszam... pobawisz się ze mną i Elizabeth?
- Z tobą zawsze. - ruszył w jej stronę, a Harry poszedł do kuchni po dodatkowe dwa krzesła.
Cho rozsunęła stół ( mam rozsuwany ^^ zaciesz ) i dołożyła tam talerzyki.
- Ale zapachy... - mruknął Harry przychodząc z krzesłami. - Zgłodniałem!
- Zaraz będzie. - poinformowałam Harry'ego i ruszyłam w stronę kuchni.
- Czekaj, pomożemy ci! - krzyknęła Ruda.
Po chwili wszystkie trzy zaszyłyśmy się w kuchni.
- Chyba trzeba zanieść wino. - zastanowiła się na głos Ruda. - A może piwko...?
- Raczej wino, bo Olivia potrafi wypić cały kufel piwka Harry'ego.
- No nie chcemy przecież dzieci upijać. Haha! Ale siebie... jak najbardziej.!



♥**♥**♥**♥**♥





       Rany boskie moja głowa! Podniosłam się i momentalnie tego pożałowałam.  Wszędzie ciemno tylko na dworze lampy świecą. Pewnie jest noc,  pomyślałam. Rozejrzałam się i to co zobaczyłam... to był horror dla Perfekcyjnej Pani Domu! Obok mnie leżał Harry przytulający się do Blaise'a, który potraktował plecy Cho jako poduszkę, przy stole z głową na nim odpłynęła Ginny, Olivia, Leon i Nathalia jakoś pomieścili się na kanapie, Ron spał pod kanapą a obok niego siedział Dracon. 
- Co się kurwa dzieje? - zapytałam sama siebie i z wielkim, BARDZO WIELKIM trudem wstałam i doszłam do kuchni. Zapaliłam światło i zobaczyłam z dwieście butelek po piwie, winie, ognistej i wódce. Spojrzałam na zegarek; druga w nocy. A przecież miałam odesłać Leona i Nathalię! Annie mnie zabije... Jezu Nazarejski... jeny! Zapraszam na pogrzeb. 



4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) Jestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy. Czekam na next ♥ Pozdrawiam :*
    http://rhn-hogwart.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski, czekam aż się rozwinie i wiesz gdzie powiadamiać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Harryego w Twoim opowiadaniu ;) świetny rozdział i nie mogę się już doczekać tej ich delegacji!! ;D mam nadzieje że nie będę Musiał czekać tak długo na nowy rozdział jak ostatnio ^^
    Ściskam Avadka ;*
    I wesołych świąt kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie trzeba będzie tyle czasu czekać (;
      Miałam szał zakupów świątecznych i małą wycieczkę klasową i tak to zleciało (:
      Ja tobie również życzę wesołych świąt! Dużo prezentów i słodkiego szampana! ♥

      Usuń