Hah... Ubrałam się, umalowałam i wzięłam dzban wody. Postanowiłam obudzić moich przyjaciół.
Polałam wodę na głowę Ginny.
- KURCZĘ, HERMIONA! - krzyknęła zrywając się na równe nogi. Zachwiała się oczywiście. - Oszalałaś??? - zapytała ciszej patrząc na dzieciaki.
- Chyba nie. Idź weź prysznic bo... zafunduj w tik-taki bo ci jedzie! - zaśmiałam się, za co oberwałam w żebro z łokcia od mojej przyjaciółki.
Kiedy Ginn zniknęła w drzwiach łazienki na palcach podeszłam do Harry'ego, Blaise'a i Cho.
Harry'ego oblałam wodą pierwszego. Wstał, otrzepał się jak pies i zaczął ględzić:
- Jest rano, a ty co? Eghem, nigdy więcej ognistej, nie cierpię ognistej, nigdy więcej ognistej... - mówił tak aż wpadł na Dracona, który burknął coś i dalej spał.
Przyznaję, że jest słodziutki jak śpi. Tak przyznaję i się tego wyrzekam. Kto dalej?
Blaise stanął przede mną bez polewania wodą. Jak wszyscy to wszyscy, Blaisik.
Chlusnęłam mu w twarz tak, że się mało nie zachłysnął tą wodą.
Oblewałam potem każdego po kolei. Cho:
- ZIMNA, ZIMNAA.... Hermi, zimna!
Rona:
- JA PIERDZIELĘ, JA PIERDZIELĘ! CZYŚ TY OSZALAŁA? ROZUM CIĘ OPUŚCIŁ? JA CHCĘ SPAĆ! Miłej nocy panie Pantalonie! DOBRA, WSTAJĘ!
Dracona:
- GRANGER, UDUSZĘ CIĘ...! PRZYSIĘGAM. Harry, masz wodę?
I dzieciaki, które wstały od razu, bez żadnych niepotrzebnych wrzasków.
Weszłam do kuchni i przywitał mnie zapach syropu klonowego, czekoladowego i truskawkowego.
Wszyscy zajadali się " słynnymi goferami Blaise'a Zabiniego jak zjesz z kibla nie wyj-dziesz! " .
- Fajna mała syrenka. - uśmiechnął się do mnie Blaise.
Zajęłam więc wolne miejsce obok Rona i zaczęłam pochłaniać jeden po drugim ( warto dodać, że jestem maniaczką czekolady! Miniaaaam .... ) aż nie zostało prawie nic dla dzieciaków. Nie no, nie jestem taka pazerna. Dla dzieci zostało po jednym... Cho dopieści Olivię, a Annie Leona i Nathalię więc czego się martwić? W przedszkolu jeść dostaną, spokojna każda rozczochrana. Tak a pro po Annie: Nie zjawiła się po dzieciaki. Co jak co i kto jak kto, ale ona jest chorobliwą babuńką. Chyba każda babcia taka jest. Moja np. Whitney Julia Gold nie chciała mnie puścić na pasterkę, bo " było zbyt ciemno i nie zjadłam pierogów. " Natomiast babcia Brenda nie dawała mi nic innego do jedzenia niż lody, bo " pietruszka jest niedobra, marchew brudna a seler wręcz odpychający. Po co ci wycieli niby te migdałki, wnusiu? No jedz, jedz zanim mamusia przyjdzie i wciśnie w ciebie ten ryż. " Nie wiem czy to była babcina chorobliwość, ale lody domowej roboty babci Brendzi pychotka!
Siak czy owak, Annie przed dziewiątą zjawiła się po dzieci, pogadała chwileczkę i teleportowała się do siebie. Szczęście jednak nie trwało długo; Malfoy wrócił ponownie do Wood Willa z walizą i szyderczym uśmiechem na tej swojej płaskiej gębie. No dobrze, nie płaskiej... bladej jak kość słoniowa gębie. Pasi? Cudnie.
- Dawaj, dawaj Granger. - warknął w moją stronę i wyciągnął z kieszeni jakąś szmatkę w szkocką kratę i kremowym pomponikiem na zwisającym czubku.
- Co to jest, Malfoy? - zapytałam z przekąsem przyglądając się domniemanej szmacie.
- Szlafmyca-świstoklik. - odpowiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Trzymaj to i teleportujemy się do hotelu Monsieur Hirdle. Taki dla czarodziei i te pe te de..
Złapałam szlafmycę, zacisnęłam rękę mocniej na rączce walizki i poczułam przyjemne dla mnie szarpnięcie w okolicach pępka. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam piękny hol utrzymany w ciepłej tonacji; po lewej od wejścia w którym staliśmy była recepcja, po prawej stał mężczyzna z czymś na wzór lizaka policyjnego. Po środku holu stały dwie małe, beżowe kanapy i stoliczek z kilkoma czasopismami francuskimi. Malfoy złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę recepcji. Kobieta która stała za nią była bardzo ładna; miała duże, fiołkowe oczy, czarne jak smoła, proste włosy za pierś, była szczupła, miała pięknie wykrojone, jakby krwiste usta. Oczywiście duże piersi i super tonę makijażu.
- Mówisz po angielsku? - zapytał Draco.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła nawijać:
- Tak, proszę pana. - uśmiechnęła się ukazując nam rządek białych jak śnieg zębów. - Nazywam się Madeline i jestem do pańskich usług. Nazwisko? Status krwi? - o to ostatnie zapytała jakby rozmawiała przez telefon z kochankiem - tajemniczo i cicho.
- Dracon Malfoy i Hermiona Granger. - odpowiedział Draco. - Jesteśmy czarodziejami, spokojnie. - dodał nieco sceptycznie patrząc na mnie. - My na delegację.
- Malfoy Dracon pokój numer dwieście - podała mu kluczyk. - Granger Hermiona pokój numer dwieście jedenaście. - podała mi kluczyk i powiedziała jakby tylko do mnie - Wesołej delegacji.
- Dziękuję. - odezwałam się przed windą, bo dopiero tam dotarł sens słów Madeline.
Wsiedliśmy razem z Malfoy'em do niej i słuchaliśmy w ciszy muzyczki.
- Jaki plan na te pięć dni, szefie? - zapytałam przerywając niezręczną ciszę.
- Dzisiaj mamy wolne. - ożywił się Malfoy. - Jutro spotkanie w francuskim ministerstwie w sprawie wymiany Beuxbatons i Hogwartu. Po jutrze wolne, po po jutrze konferencja z włoską szkołą ; Corazón Y Inteligente, a piątego dnia o godzinie piętnastej wyjeżdżamy z powrotem do Wielkiej Brytanii.
Przytaknęłam na znak, że zrozumiałam. W tym samym momencie otworzyły się drzwi windy i wyszliśmy razem z Malfoy'em na korytarz; był prostokątny, przy każdych drzwiach stały wysokie lampy ze złotymi abażurami, ściana była oklejona szmaragdową tapetą, drzwi były natomiast białe jak śnieg ze złotymi numerami nad klamką również złotą. W tym dużym korytarzu było ok. dwustu pokoi.
- Ołołołoooł - mruknęłam kiedy stanęłam przed drzwiami 211. - Mój pokój naprzeciwko twojego?
- Będziesz miała do mnie blisko. - posłał mi buziaka w powietrzu i wszedł do swojego pokoju zatrzaskując drzwi.
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i weszłam do mojego pokoju. Odebrało mi mowę.
Naprzeciw od drzwi były drzwi balkonowe z dużymi, jakby srebrnymi i ciężkimi firanami, po prawej duże łoże małżeńskie ze złotą pościelą w kwiatki, a obok niego mała szafeczka nocna z dziwną lampką i zegarkiem. Na środku pokoju leżał okrągły i puszysty beżowy dywan. Ściany były koloru przypominającego miód. Po lewej były drzwi do łazienki.
Postawiłam walizkę przy łóżku i dopiero zauważyłam wielką szafę w ścianie - była nie widoczna gdy stanęło się w drzwiach, a to przez ścianę. Była biało-kremowa, rozsuwana. Weszłam do łazienki - pomieszczenie było nieduże, utrzymane w ciepłej tonacji - ściany były koloru jasnozłotego, naprzeciwko wejścia znajdowała się duża, wisząca i miodowa umywalka nad którą wisiało lustro. Po lewej duża wanna w środku biała - na zewnątrz miodowa. Po prawej natomiast stał sedes i szafeczka - wszystko w kolorze dojrzałego miodu. Ktoś lubi dar od pszczółek.
Ale mniejsza o to.
Rozpakowałam swoje ciuchy, wzięłam długą kąpiel i postanowiłam zwiedzić troszkę miasto. Chociaż byłam już na wakacjach we Francji chcę żeby wspomnienia odżyły. Postanowiłam zobaczyć wszystko na nowo. Ubrałam się luźno ( <-- klik jakby ktoś nie wiedział! ) i wyszłam z pokoju zamykając za sobą delikatnie drzwi. Rozejrzałam się i moim oczom ukazał się ON. Miał na sobie czerwony t-shirt, spodnie rurki - czarne, duży uśmiech na twarzy i ciemne adidasy.
Wreszcie, po miesiącu nieobecności zobaczyłam Olivera! Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Ten wydał ryk radości i pocałował mnie z pasją i niezwykłą namiętnością w usta. Mmmm... smakował karmelem! Kocham go! Moja radość była nie do opisania - Olivera zresztą również.
- Tak za tobą tęskniłem, Hermiono! - szepnął mi do ucha. - Co robisz w Paryżu? - zapytał odstawiając mnie na ziemię.
Pocałowałam go delikatnie w usta i odpowiedziałam:
- Jestem na delegacji. Pięć dni. - uśmiechnęłam się do ukochanego - A ty jak długo jeszcze będziesz we Francji?
- Dzisiaj rano mieliśmy mecz z Perłami z Amiens. Wygraliśmy dziesięć punktów, bo nasz szukający - Patrick Valentine - złapał znicza tuż przed Fredem Belucci. - odpowiedział i zaśmiał się cicho. - Jutro mamy mecz z reprezentacją.
- Przecież przyjechałeś tutaj ze swoją drużyną - Armatami z Chudley. - powiedziałam lekko zdziwiona, że klub ma grać z reprezentacją kraju! - Jakim cudem gracie z reprezentacją Francji?
- No wiesz, skarbie, trasa Armat kończy się dziś. - odpowiedział. - Dzisiaj z naszej drużyny zostaję tylko ja i Drew Goodlove, ścigający. - dodał i pocałował mnie w czoło. - wykorzystamy tę noc?
- Ależ oczywiście. - wymruczałam w odpowiedzi do jego ucha. - Mam dziś wolne... jaki masz pokój?
- Piękny.. - wyszeptał - Numer dwieście cztery. - złapał mnie za rękę. - Może pójdziemy dzisiaj na kolację i spacerek?
- Baardzo mam się wystroić, Oliverze? Czy może baaardzo sexy...? - zapytałam i pociągnęłam go w stronę mojego pokoju.
Oliver zatrzasnął drzwi i popchnął mnie lekko na łóżko. Pocałowałam go zachłannie w usta i po chwili byłam w samej bieliźnie, a o bez koszulki.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Dracon Malfoy - mój szef.
Gdy tylko nas zobaczył zaśmiał się, rzucił ,, Harry będzie w niebo wzięty kiedy będzie wujkiem po raz trzeci. Tak trzymać, Granger " i wyszedł jak nigdy nic.
Ubrałam się szybko i usiadłam na łóżku obok Olivera.
- Jesteś na delegacji z Malfoy'em? - zapytał cicho.
- Niestety. - odpowiedziałam, pocałowałam go w usta i wypchnęłam z pokoju. - O siódmej?
- Przyjdę po ciebie, Hermi. - pocałował mnie w policzek i ruszył korytarzem do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Pieprzony Malfoy! Ten to zawsze musi coś zepsuć!
Spojrzałam na zegarek stojący przy łóżku. Trzynasta trzydzieści! Chyba długo leżałam w tej cholernej wannie... mniejsza o to.
Wygrzebałam w szafie najseksowniejszą sukienkę jaką wzięłam ze sobą. Dobra jedną z tych seksowniejszych - przecież Malfoy sobie tego zażyczył.
Położyłam suknię na łóżku i wyszłam z pokoju. Zgłodniałam.
Weszłam do windy i na moje nieszczęście był tam Malfoy.
- I jak tam seks? - zapytał podchodząc do mnie i całując płatek mojego ucha.
Odepchnęłam go na ścianę windy i posłałam mordercze spojrzenie.
- A co - wypowiedziałam powoli - chciałbyś też? - podeszłam i zaczęłam bawić się jego dłonią.
- Oczywiście. - wyszeptał lubieżnie.
- To wiesz co...? - zbliżyłam swoją twarz do jego - Idź poszukaj sobie jakiejś dziwki.
Drzwi do windy rozsunęły się i wyszłam jak najszybciej do holu. Podeszłam do recepcji i zwróciłam się do kobiety zastępującej Madeline - miała krótkie, czarne włosy, szare oczy i zadarty nos z kilkoma dużymi piegami na czubku.
- Przepraszam... - zaczęłam, ale kobieta mi przerwała wołając za siebie;
- Madeline..! Made! Le..
Nie dokończyła słowa którego wypowiadanie zaczęła.
Madeline wyszła zza rogu i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Priscilla - kobieta spojrzała na Madeline z odrazą. - Spadaj.
Czarnowłosa, która jak się okazało ma na imię Priscilla, prychnęła i zniknęła dokładnie tam, skąd wyszła na recepcję Madeline.
- O, witaj... Hermiono? - uśmiechnęła się stając na przeciw mnie.
- Tak, cieszę się, że zapamiętała pani moje imię. - odwzajemniłam uśmiech.
- Proszę, mówmy sobie po imieniu - zaproponowała Madeline - Lubię gości z Wielkiej Brytanii, jestem na wpół Szkotką.
- Okej, tak więc Madeline - zaakcentowałam jej imię, co wywołało na jej twarzy grymas... chyba chciała zachichotać. - gdzie tutaj jest restauracja?
- Korytarzem na lewo od windy i dojdziesz do drzwi wejściowych. - odpowiedziała. - Mam przerwę, może zjemy coś razem?
- Towarzystwo mi się przyda. - zgodziłam się chętnie.
♥**♥**♥**♥**♥
Całe popołudnie spędziłam w towarzystwie Made, barmana Jeana ( wysoki, brunet o niebieskich jak ocean oczach. ) i kelnera Fredericka ( w miarę wysoki, rudy z zadartym noskiem i czarnymi oczami ).
Oczywiście wymieniliśmy się numerami i ok. 16 poszłam szykować się do randki z Oliverem.
16.00
Wzięłam długą kąpiel z bąbelkami i umyłam włosy, które jeszcze bardziej zakręciłam.
17.15
Pomalowałam paznokcie i zaczęłam grzebać w szafie. Zgubiłam chyba buty! Denerwowałam się jak przed pierwszą randką z Ronem na siódmym roku w Hogwarcie.
17.46
Umalowałam się i postanowiłam trochę poczytać.
18.30
Ubrałam się i postanowiłam na balkonie poczekać na Olivera.
19.02
Wreszcie idę!
Oliver zabrał mnie na kolację do jednej z najlepszych czarodziejskich restauracji w całym Paryżu - Restaurant magique : aiment vivre dans la ville de l'amour.
Aiment vivre dans la ville de l'amour może i jest najlepszą restauracją w Paryżu, ale też cholernie drogą. Jednak postanowiłam lekko obciążyć tym wypadem budżet domowy i zamówiłam na przystawkę sałatkę z koziego sera, na danie główne Cassoulet, a na deser lody waniliowe.
Po zjedzonej kolacji Oliver zapytał mnie:
- A co zrobiłaś z moimi dziećmi?
- Leonek i Nathalia są u Annie. - odpowiedziałam lekko speszona. - A co?
- Nic, zastanawiam się tylko... Roxy po znajomości załatwiła sobie pracę u jakiegoś adwokata. - odpowiedział - Chce wrócić do kraju i zabrać do siebie Nath.
- Przepraszam, co? - spytałam z niedowierzaniem - Przecież Roxy przez... dzieciaki nie widziały jej przez chyba trzy lata! A ona nagle wraca i chce je zabrać do siebie?!
- Nie chce. - pokręcił głową Oliver - Ona chce tylko córkę. - dodał opadając na krzesło.
W jego oczach dostrzegłam niepokój i bezradność.
- Nie pozwolę ich rozdzielić. - wypaliłam. - Myśli, że jak wyśle im na święta pocztówkę to staje się ich matką i może nam dzieciaki odebrać?! Ona chyba ocipiała, jeśli ma w głowie coś takiego.
- Ona zawsze była jakaś dziwna. - zgodził się Oliver.
- To po co się z nią związałeś? - zapytałam się w myślach. - Nie ważne. Dziecka jej nie oddamy. - powiedziałam stanowczo.
Nim się obejrzałam staliśmy przed moim pokojem.
- Będziemy walczyć o Nath? - spytałam.
- Będziemy - obiecał.
Wpadliśmy do mojego pokoju i zaczęliśmy się całować. Dawno tego nie robiłam! Od miesiąca!
Kiedy próbowałam dobrać się do spodni Olivera, ten odskoczył jak oparzony i powiedział jedno zdanie przed wyjściem i trzaśnięciem drzwiami :
- Nie stoi mi i mam chorobę weneryczną. - wyszedł.
Ale przecież... w południe prawie... co?!
Nie stoi mi... rozumiem, ale tabletki są! ...i mam chorobę weneryczną.
Dawno nie uprawiałam seksu, więc facet który tutaj wejdzie będzie mój! Zdradzę Olivera, ale on zdradził mnie. Pewnie był na dziwkach... Bo niby skąd weneryczna choroba?
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Malfoy.
- Granger, chciałem ci tylko przypomnieć, że...
Pocałowałam go zachłannie i zatrzasnęłam nogą drzwi.
Zdjęłam z zdezorientowanego mężczyzny spodnie i koszulę.
Pocałowałam go.
Zaczęłam seks oralny; zassałam porządnie żołądź jego męskości. Jęknął. Kiedy zaczęłam bawić się nim rękoma wyjęczał:
- Co to znaczy..?
Pocałowałam go nie przerywając pieszczot. Czułam, że zaraz będzie miał orgazm.
- Teraz będzie tak już zawsze.. - odpowiedziałam nie zastanawiając się nad sensem tych słów.
Po jeszcze dwóch orgazmach wreszcie we mnie wszedł: jednym mocnym pchnięciem.
Zaczęłam jęczeć z rozkoszy. Usiadłam na nim i zaczęło się na maksa ; uwielbiam pozycję " na jeźdźca " . Po kilkunastu minutach nieprzerywanego seksu opadłam na poduszkę obok mojego partnera na tę noc.
- Jesteś niesamowita, Hermiono - zwrócił się do mnie i usnął.
Uśmiechnęłam się. Oczywiście, że jestem!
Przebudziłam się. Otworzyłam oczy i przewróciłam się na bok. Obok mnie leżał Dracon.
Chciałam zacząć wrzeszczeć, ale przypomniałam sobie, że sama zaciągnęłam go do łóżka.
Delikatnie zsunęłam się z łóżka, wzięłam czystą bieliznę i weszłam do łazienki. Nalałam gorącej wody i weszłam do niej. Odpłynęłam. Ale nie dosłownie!
Po dziesięciu minutach ubrałam się w bieliznę i wyszłam do pokoju.
Dracon siedział już na łóżku cały goły i patrzył na mnie.
- Możesz iść do łazienki. - poinformowałam go podchodząc do szafy.
Ten podszedł do mnie i wyszeptał do mojego ucha:
- Powiedziałaś, że już zawsze tak będzie... dlaczego?
- Bo Oliver był na dziwkach i ma chorobę weneryczną. - odpowiedziałam wyjmując ciuchy. - Ale to nie będzie... to będzie niezobowiązujący seks.
- Amm... czyli mamy mały romansik?
Pocałowałam go w usta.
- Jesteś teraz moim kochankiem. - powiedziałam. - Mamy romans, i przyznaję się do tego. Po powrocie na mnie czekaj.
- W sensie?
- Chcę zostawić Olivera. - powiedziałam z lekkim wahaniem w głosie.
- Dlaczego? - Dracon spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Bo mnie zdradzał na tych swoich pieprzonych wyjazdach. - odpowiedziałam wciągając na siebie małą czarną.
- Ty też go zdradziłaś.
- Ale on zaczął! - tupnęłam nogą jak Nathalia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, czy mogę was zjeść?
Nie, żartuję! Spokojnie! Rozdział pojawił się w terminie, jak dla mnie jest dość długi - ale nie bardzo. Mam nadzieję, że wam się spodobał (: Jak tam wasze postanowienia noworoczne? Ja nie mam ich... bo ja ich nie dotrzymam! Ktoś pisał, że się ze sobą prześpią. Gratuluje, ale to nie będzie historia z Happy Endem. Ale nie zdradzę zakończenia, które mam już w głowie.
Powiem, że zrobię dwie części opowiadania - I -obecna- I love you so much, Oliver, i II - Dziękuję ci za ten piękny dar.
Pierwsza część będzie miała z dwanaście - piętnaście rozdziałów, a druga od piętnastu do dwudziestu paru... :D
Dobra - nie przedłużając... komentujcie - doceniacie! Susan
Oczywiście wymieniliśmy się numerami i ok. 16 poszłam szykować się do randki z Oliverem.
16.00
Wzięłam długą kąpiel z bąbelkami i umyłam włosy, które jeszcze bardziej zakręciłam.
17.15
Pomalowałam paznokcie i zaczęłam grzebać w szafie. Zgubiłam chyba buty! Denerwowałam się jak przed pierwszą randką z Ronem na siódmym roku w Hogwarcie.
17.46
Umalowałam się i postanowiłam trochę poczytać.
18.30
Ubrałam się i postanowiłam na balkonie poczekać na Olivera.
19.02
Wreszcie idę!
Oliver zabrał mnie na kolację do jednej z najlepszych czarodziejskich restauracji w całym Paryżu - Restaurant magique : aiment vivre dans la ville de l'amour.
Aiment vivre dans la ville de l'amour może i jest najlepszą restauracją w Paryżu, ale też cholernie drogą. Jednak postanowiłam lekko obciążyć tym wypadem budżet domowy i zamówiłam na przystawkę sałatkę z koziego sera, na danie główne Cassoulet, a na deser lody waniliowe.
Po zjedzonej kolacji Oliver zapytał mnie:
- A co zrobiłaś z moimi dziećmi?
- Leonek i Nathalia są u Annie. - odpowiedziałam lekko speszona. - A co?
- Nic, zastanawiam się tylko... Roxy po znajomości załatwiła sobie pracę u jakiegoś adwokata. - odpowiedział - Chce wrócić do kraju i zabrać do siebie Nath.
- Przepraszam, co? - spytałam z niedowierzaniem - Przecież Roxy przez... dzieciaki nie widziały jej przez chyba trzy lata! A ona nagle wraca i chce je zabrać do siebie?!
- Nie chce. - pokręcił głową Oliver - Ona chce tylko córkę. - dodał opadając na krzesło.
W jego oczach dostrzegłam niepokój i bezradność.
- Nie pozwolę ich rozdzielić. - wypaliłam. - Myśli, że jak wyśle im na święta pocztówkę to staje się ich matką i może nam dzieciaki odebrać?! Ona chyba ocipiała, jeśli ma w głowie coś takiego.
- Ona zawsze była jakaś dziwna. - zgodził się Oliver.
- To po co się z nią związałeś? - zapytałam się w myślach. - Nie ważne. Dziecka jej nie oddamy. - powiedziałam stanowczo.
Nim się obejrzałam staliśmy przed moim pokojem.
- Będziemy walczyć o Nath? - spytałam.
- Będziemy - obiecał.
Wpadliśmy do mojego pokoju i zaczęliśmy się całować. Dawno tego nie robiłam! Od miesiąca!
Kiedy próbowałam dobrać się do spodni Olivera, ten odskoczył jak oparzony i powiedział jedno zdanie przed wyjściem i trzaśnięciem drzwiami :
- Nie stoi mi i mam chorobę weneryczną. - wyszedł.
Ale przecież... w południe prawie... co?!
Nie stoi mi... rozumiem, ale tabletki są! ...i mam chorobę weneryczną.
Dawno nie uprawiałam seksu, więc facet który tutaj wejdzie będzie mój! Zdradzę Olivera, ale on zdradził mnie. Pewnie był na dziwkach... Bo niby skąd weneryczna choroba?
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Malfoy.
- Granger, chciałem ci tylko przypomnieć, że...
Pocałowałam go zachłannie i zatrzasnęłam nogą drzwi.
Zdjęłam z zdezorientowanego mężczyzny spodnie i koszulę.
Pocałowałam go.
Zaczęłam seks oralny; zassałam porządnie żołądź jego męskości. Jęknął. Kiedy zaczęłam bawić się nim rękoma wyjęczał:
- Co to znaczy..?
Pocałowałam go nie przerywając pieszczot. Czułam, że zaraz będzie miał orgazm.
- Teraz będzie tak już zawsze.. - odpowiedziałam nie zastanawiając się nad sensem tych słów.
Po jeszcze dwóch orgazmach wreszcie we mnie wszedł: jednym mocnym pchnięciem.
Zaczęłam jęczeć z rozkoszy. Usiadłam na nim i zaczęło się na maksa ; uwielbiam pozycję " na jeźdźca " . Po kilkunastu minutach nieprzerywanego seksu opadłam na poduszkę obok mojego partnera na tę noc.
- Jesteś niesamowita, Hermiono - zwrócił się do mnie i usnął.
Uśmiechnęłam się. Oczywiście, że jestem!
♥**♥**♥**♥**♥
Przebudziłam się. Otworzyłam oczy i przewróciłam się na bok. Obok mnie leżał Dracon.
Chciałam zacząć wrzeszczeć, ale przypomniałam sobie, że sama zaciągnęłam go do łóżka.
Delikatnie zsunęłam się z łóżka, wzięłam czystą bieliznę i weszłam do łazienki. Nalałam gorącej wody i weszłam do niej. Odpłynęłam. Ale nie dosłownie!
Po dziesięciu minutach ubrałam się w bieliznę i wyszłam do pokoju.
Dracon siedział już na łóżku cały goły i patrzył na mnie.
- Możesz iść do łazienki. - poinformowałam go podchodząc do szafy.
Ten podszedł do mnie i wyszeptał do mojego ucha:
- Powiedziałaś, że już zawsze tak będzie... dlaczego?
- Bo Oliver był na dziwkach i ma chorobę weneryczną. - odpowiedziałam wyjmując ciuchy. - Ale to nie będzie... to będzie niezobowiązujący seks.
- Amm... czyli mamy mały romansik?
Pocałowałam go w usta.
- Jesteś teraz moim kochankiem. - powiedziałam. - Mamy romans, i przyznaję się do tego. Po powrocie na mnie czekaj.
- W sensie?
- Chcę zostawić Olivera. - powiedziałam z lekkim wahaniem w głosie.
- Dlaczego? - Dracon spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Bo mnie zdradzał na tych swoich pieprzonych wyjazdach. - odpowiedziałam wciągając na siebie małą czarną.
- Ty też go zdradziłaś.
- Ale on zaczął! - tupnęłam nogą jak Nathalia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, czy mogę was zjeść?
Nie, żartuję! Spokojnie! Rozdział pojawił się w terminie, jak dla mnie jest dość długi - ale nie bardzo. Mam nadzieję, że wam się spodobał (: Jak tam wasze postanowienia noworoczne? Ja nie mam ich... bo ja ich nie dotrzymam! Ktoś pisał, że się ze sobą prześpią. Gratuluje, ale to nie będzie historia z Happy Endem. Ale nie zdradzę zakończenia, które mam już w głowie.
Powiem, że zrobię dwie części opowiadania - I -obecna- I love you so much, Oliver, i II - Dziękuję ci za ten piękny dar.
Pierwsza część będzie miała z dwanaście - piętnaście rozdziałów, a druga od piętnastu do dwudziestu paru... :D
Dobra - nie przedłużając... komentujcie - doceniacie! Susan